Patrzę na bloga i widzę, że on się trochę wymknął spod kontroli. Może być o hajku, może być nawet o dwóch, ale żeby trzy ostatnie wpisy były nierowerowe? Litości, trzeba wrócić do normy. Przecież do Jeleniej Góry przyjechaliśmy przede wszystkim jeździć na rowerze...
 |
10 dni w Jeleniej: 1000 km, 13 tys m przewyższenia
|
 |
ponadtygodniowe wakacje, pierwsze od nart, zarazem pierwsze od początków covidowego szaleństwa, wreszcie szansa na reset głowy |
 |
góra szybowcowa (ciągnie nas w tym roku do szybowców, ciągnie) pod samą Jelenią. Lata się tu w weekend, my jesteśmy w tygodniu; skoro nie ma szybowców, trzeba poudawać, że są, może ktoś się nie zorientuje? |
 |
to samo miejsce, mniej wdzięczny model ;-)
|
 |
inne miejsce, gdzieś w okolicy. Jest nieźle - ładnie, górzyście, asfalty w porządku, ruch samochodowy nie jakiś bardzo duży, porównując jednak z Rzeszowem, wygrywa to drugie - Podkarpacie. |
 |
dlaczego? tam jakoś łatwiej wyjeżdżało się z miasta, a i miasto było ładniejsze (w ścisłym centrum Jeleniej dużo podejrzanych ruder) |
 |
ale okolice ładne i tu, i tu
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz