sobota, 23 października 2021

[Wałbrzych] hat-trick na do widzenia

Ostatni dzień pobytu na Ziemi Kłodzkiej jest już właściwie na Ziemi Wałbrzyskiej. Logistycznie ciężko uskutecznić rowerową pętlę, bo całe to pakowanie, przebieranie, prysznicowanie, więc do Warszawy ze Stronia jedziemy przez Wałbrzych. W jego okolicy są bowiem trzy szczyty do Korony Gór Polski: Wielka Sowa, Waligóra i Chełmiec.

(Wielka Sowa - Góry Sowie - 1/3)
Wielka Sowa to straszna komercha - kiełbaski na szczycie, tłum na szlaku,
dużo ludzi, dużo dzieci, dużo psów, dla nas konkurencja slalomowa.
(Wielka Sowa - Góry Sowie - 2/3)
dosłownie na chwilę szlak opustoszał i to w jego najpiękniejszym miejscu
(Wielka Sowa - Góry Sowie - 3/3)
(Waligóra - Góry Kamienne - 1/3)
Waligóra to przedziwna góra, na szczyt wdrapujemy się w 9 minut 20 sekund,
podejściem ekstremalnie stromym, pełnym korzeni, kamieni i do tego
śliskim. Bardzo szanuję dość dużą w sumie grupę ludzi, którzy tą trasą
schodzili (!). Nie wiem jak i nie wiem po co, ani to bezpieczne, ani przyjemne
(Waligóra - Góry Kamienne - 1/3)
idąc bowiem w drugą stronę 9 minut 20 sekund orki dało nam dwa i pół
kilometra relaksu, miłej przechadzki w lesie, kiedy dało się i pogadać
(Waligóra - Góry Kamienne - 3/3)
i było na czym oko zawiesić też
(Chełmiec - Góry Wałbrzyskie - 1/3)
szczyt siedemnasty. Do celu jeszcze jedenaście.
(Chełmiec - Góry Wałbrzyskie - 2/3)
na szczycie wieża widokowa w dość nieoczywistym budynku, który
prędzej nazwałabym ruiną niż wieżą widokową
(Chełmiec - Góry Wałbrzyskie - 3/3)
a i widok też nieoczywisty... Widocznie zasięg tutaj znakomity...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz