Tradycyjnie post żywieniowy był jednym z ostatnich z danej miejscówki, jesteśmy na Maderze jednak już tak długo, że wystarczająco wiem, co i jak się tutaj je (ale też nie wykluczam, że pojawi się kontynuacja niniejszego wpisu). Zacznę od wytłumaczenia tytułu, bo wyjątkowo się udał, bez kontekstu ciężko zrozumieć, a i tak muszę płacić tantiemy Piotrkowi, więc szkoda, żeby się marnowało.
![]() |
kontekst #1 czy to Don Kichote czy jego wierny giermek? |
![]() |
sztandarowy bezalkoholowy napój z Madery, gazowana a'la fanta z marakui źródło: https://www.brisanet.com.pt/ |
![]() |
ryb i owoców morza generalnie jest dużo - na wyspie nie jest to chyba specjalnym zaskoczeniem. Na zdjęciu bacalhau com natas - zapiekanka z dorsza pod śmietanową (lub beszamelową) pierzynką. |
![]() |
dużo jest też owoców ziemi, na zdjęciu owoce mutanty, od góry: - guawa - melonogruszka - bananomarakuja albo marakujobanan |
![]() |
portugalska klasyka deserowa - pastel de nata (babeczki budyniowe) |
![]() |
maderska klasyka deserowa - queijadas, ni to ciasteczka, ni to placuszki, trochę jak rosyjskie syrniczki. |
![]() |
zakończę przewrotnie przekąską słoną - tremoços, nasiona łubinu, "żółty bób", najpierw konserwowane w słonej zalewie, potem odcedzane, płukane czystą wodą i już można się nimi zagryzać do piwa. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz