środa, 16 grudnia 2020

[Paul da Serra] osiem osiem cztery osiem

Chociaż chyba od tego roku to osiem osiem cztery dziewięć... Ta liczba stanowi punkt wyjścia do wysiłku zwanego mount everestingiem - w kolarstwie polega on na znalezieniu odpowiednio nachylonego podjazdu i tłuczeniu go tam i z powrotem, aż uzbiera się liczba metrów równa wysokości najwyższego szczytu na świecie. Na Maderze robią to na opak - szukają płaskiego kawałka, a jest taki jeden przy porcie, ma całe trzy kilometry długości, i pokonują go namiętnie raz za razem, i jeszcze raz, i jeszcze... Niektórzy potrafią wyrobić tak siedemdziesiąt kilometrów... Ale tak właściwie, to nieprawda, że to jedyny niepofalowany odcinek na wyspie, bo niedawno odkryliśmy płaskowyż Paul da Serra, chociaż żeby nacieszyć się jego płaskością, trzeba najpierw się na niego wdrapać (1300 - 1500 metrów od poziomu oceanu). Wjeżdżaliśmy kilka razy, z pogodą bywało różnie. Pierwszy raz wiało niemiłosiernie, tak że momentami nie dawaliśmy rady trzymać się swojego pasa i znosiło nas na drugi, było też chmurzaście i chłodno. Za drugim chmury skończyły się na wysokości poniżej tysiąca metrów, my znaleźliśmy się ponad i zrobiło się niesłychanie klimatycznie. Poniżej dokumentacja.
na dole nic nie zapowiadało, że na górze może być ładnie - było szaro,
ponuro, chłodno, pochmurno i jednym słowem: brzydko
mimo to - no bo cóż innego można było robić w dzień wolny - mozolnie
przedzieraliśmy się do góry
droga od domu ciągle szła pod górę, gdyby zaczęło padać albo zrobiło
się zbyt nieprzyjemnie, odwrót mieliśmy prosty - zawrotka i w kilka
minut możemy już grzać się herbatą pod wełnianym kocykiem
o, nowa kumpela, jako że w Portugalii szczęśliwie krowy mówią jak po
polsku, więc wiadomuu było, jak zagadać
i wtem, nagle, nie wiadomo kiedy, nie wiadomo jak, dosłownie z minuty na minutę
zrobiło się o tak
zupełne zaprzeczenie tego, co na zdjęciach sprzed chwili: ładnie, ciepło,
słonecznie, kolorowo, jednym słowem: pięknie
ale wystarczyło się obejrzeć za siebie i w zasadzie widać było co tu się wydarzyło
a w rzeczywistości wyglądało to dużo dużo bardziej widowiskowo
tymczasem podjeżdżamy dalej, ale już ciesząc się okolicznościami
i widokiem na morze chmur
dla porównania - to zdjęcie pochodzi z trzeciej wizyty na płaskowyżu,
nie jest to to samo miejsce, ale widać pewną różnicę, jak może wyglądać
tło, kiedy nie ma chmur (rzadka sprawa)
płaskowyż to takie rozległe jedno wielkie nic (zero domów, zero sklepów,
zero budynków, zero upraw, zero czegokolwiek, no oprócz wiatru, wiatru dużo)
krajobraz jak z Forresta Gumpa
ride, Piotrek, ride
no i jedzie
czy z tych chmur pada? Chwilowo mnie to nie interesuje.
Ale zaraz zacznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz