Szwajcaria jakoś wybitnie tania nie jest. Można by nawet zaryzykować twierdzenie, że jest dość droga. Przykład? Sklep Coop (ichniejsza sieć supermarketów), nasza ulubiona półka "zjedz zamiast wyrzucić, 50% taniej", fajna (chociaż nie jakoś bardzo duża) sałatka lub jak to się teraz modnie mówi bowl (mój to ryż, tatar z ryby, fasolka) kosztuje w promocji 7.95 CHF, czyli według dzisiejszego kursu 33.60 PLN. To co nas cieszy to, że w Coopie mają kasy samoobsługowe, jakoś przyjemniej się te pudełka z pomarańczowymi naklejkami własnymi rękoma skanuje niż wykłada na taśmę :-)
 |
lunch dla trzech osób. I to z deserem! (z tego miejsca muszę przyznać, że jest coś ekscytującego, takiego pierwotnie zwierzęcego w polowaniu na pudełka z pomarańczową naklejką, rozłożone przecież w różnych działach, różnych lodówkach. Wkładając przecenione pączki do sklepowego wózka czuję się niczym tygrys na sawannie wgryzający się w antylopę, mimo że w pączki będą się wgryzać Piotrek i Franek) |
 |
kolejny ulubiony sklep w Szwajcarii i kolejna ulubiona półka - sklep przyfabryczny Lindta i produkty, które im nie wyszły - czy to czekolada pokrojona w niewystarczająco kwadratowe kwadraty czy niedoaromatyzowana, niewystarczająco okrągłe okrągłe pralinki, prześwitujące nadzienie, po prostu same wtopy! |
 |
schoggiweggli, już w pełnej cenie - szwajcarskie bułeczki z kawałkami czekolady. Nie jest to może przysmak tylko szwajcarski, ale wiadomo że tutejsza czekolada jest wyjątkowo dobra, więc i bułeczki wyjątkowo dobre. Proszę tylko spojrzeć na ten uśmiech gościa, który zaraz taką bułeczkę będzie wcinał! |
 |
specjalnie wypiekany chleb na święto narodowe 1. sierpnia. Nie wiem, dlaczego i co jest w nim specjalnego, ale był naprawdę smaczny (o ile wcześniej wyjęło się wykałaczkę z flagą, ona zbyt smaczna nie była) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz