Gdybym zakończyła dzisiaj moją blogową pisaninę, mielibyśmy piękną kompozycję klamrową, bo i pierwsze, i ostatnie posty byłyby o Maladze. Pierwszy raz przyjechaliśmy tu na początku grudnia 2016 i w związku z tym nie wiem o czym pisać. Bo chciałabym o białych miasteczkach, ale o tym już było. Chciałabym o obchodzeniu tutaj świąt, ale o tym też już trochę było. No i chciałabym o churrosach, ale o tym też już. Jedyny nowy element to rowery (a jest tu gdzie jeździć, o jest) i o nich będzie.
![]() |
wtedy: odwiedziliśmy Frigilianę, post teraz: wznosimy się na wyżyny kreatywności, żeby pogodzić wyjazd rodzinny z rowerami. Dojeżdżamy do Mijas, białego miasteczka, by spotkać się z resztą ekipy, pochodzić, zjeść obiad (a stamtąd rowerami/autobusem do Fuengiroli i rowerami/kolejką powrót do Malagi). W Andaluzji białych wiosek (pueblos blancos) jest mrowie. Wyczytałam, że jest też jedna niebieska, Juzcar, wioska Smerfów (na liście "do odwiedzenia"). |
![]() |
wtedy: post teraz: niby przygotowałam się nieźle. Wiedziałam, że 22 grudnia odbywa się świąteczna loteria El Gordo, w której do wygrania są miliony euro (zwycięski los: 26590). Że rolę opłatka pełni turrón - migdałowo-miodowy nugat. Że 24. po uroczystościach ulicznych (przegapiliśmy wracając z Mijas?) rodziny zasiadają do wspólnej kolacji (zdecydowanie nie postnej, jest szynka, są owoce morza, rosół, różne ryby, pieczone jagnię lub prosie i migdałowe ciasto drożdżowe). Mimo to zaskoczyło mnie, że prawie wszystkie restauracje w Wigilię były zamknięte - a my głodni i chętni na tradycyjną hiszpańską paellę. Niestety - po dobrej godzinie czy prawie dwóch tułania się od knajpy do knajpy (albo zamknięte albo brak miejsc albo menu świąteczne 45 euro od osoby), gdy już już mieliśmy zawracać do domu na kanapki, znaleźliśmy czynną restaurację hinduską i grana była wigilijna Korma. Smakowała jak nigdy. |
![]() |
co się odwlecze, to nie uciecze. Zamiast paelli wigilijnej, paella bożonarodzeniowa. |
![]() |
wtedy: post teraz: wylądowaliśmy w tej samej churreri, tym razem przysmaki biorąc na wynos (tabelka z przelicznikiem ciastek na euro rozkoszna). Oprócz tego próbujemy lokalnych tejeringos - z ciasta przypominają churrosy, ale wręcz ciekną tłuszczem. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz