To nie będzie post z gatunku hahahahahihihihi, bardziej (poniekąd retoryczne) pytanie, dlaczego przez dwanaście lat szkolnej edukacji dwie godziny w tygodniu spędza się na religijnej indoktrynacji zamiast na dyskusjach o etyce i o tym, jak powinno się zachowywać w różnych sytuacjach. Bo w prostych sytuacjach jest prosto, ale prostych sytuacji w życiu jak na lekarstwo, a w trudnych - to ja wiem, że nie wiem co robić.
Co komuś mówiłam, że chcielibyśmy pojechać w listopadzie do Tajlandii, słyszałam "super, super, tylko koniecznie zahaczcie o Kambodżę". Oczywiście Angkor Wat, Unesco, ale też niesłychana gościnność i egzotyka. Kambodża jest kierunkiem jeszcze niepopularnym, więc widzi się kraj biedny, dopiero walczący o swój rozwój i środki na niego. Widok ten rodzi wiele pytań. Czy i w jakiej wysokości dawać napiwki? Jak pomóc, ale nie doraźnie, że na już, tylko tak długofalowo? Jak odnosić się do ludzi i ich kultury z należnym szacunkiem, inaczej mówiąc: jaką relację budować z Kambodżaninami? Czy turyści tutaj są błogosławieństwem czy przekleństwem?
 |
zdecydowanie mają tu dobry klimat do suszenia ubrań w pralni |
 |
pranie kilograma ubrań kosztuje jednego amerykańskiego dolara.
Dlaczego podaję ceny w USD? To nieoficjalna waluta Kambodży. Wszystkie ceny
podawane są w dolarach, w nich też się płaci - od dolara, a niższe kwoty
rozliczane są w lokalnych rielach. |
Na pewno należy patrzeć na wszystko z szerszej perspektywy i umieszczać w kontekście. Internet huczy od zdjęć i informacji, że w dzikim kraju Kambodży jada się owady, pająki i węże. Owszem, jada się albo bardziej jadało. To okrutna dyktatura pod wodzami Czerwonych Khmerów i czasy strasznego głodu w latach siedemdziesiątych zmusiły ludzi do szukania nowych opcji żywieniowych i to wtedy ich menu zostało powiększone o mięso dość nieoczywistego pochodzenia. Teraz jest to raczej rzadko spotykana atrakcja dla turystów. Dlatego na tym blogu nie będzie o jedzeniu insektów. No ok, może nie będzie o tym też z innych powodów - mieliśmy problemy z wytypowaniem ochotnika do opisania smaku robaków [a jednak hahahahahihihihi drzemie we mnie głęboko i wcale nie takie łatwe do wykorzenienia].
 |
ulicami jeździ cokolwiek, co ma koła i potencjał, żeby jechać do przodu |
Co do moich pytań, niektóre kwestie są oczywiste - dzieciom nie należy dawać żadnych pieniędzy, kropka. Jedno z miejsc, które rozważaliśmy na wycieczkę (piękne wielkie jezioro) odrzuciliśmy, bo w wiosce, do której się jedzie, dzieci dostają tak dużo drobnych od turystów, że zamiast chodzić do szkoły, wagarują i żebrzą.
 |
sklep mobilny |
 |
knajpa mobilna |
Co z dorosłymi? Z jednej strony widać biedę. W dużym mieście (Siem Reap ma dwieście tysięcy mieszkańców i większa od niego jest tylko stolica, Phnom Penh) ważniejsze ulice są asfaltowe, ale nie jest to gładki asfalt - pełno dziur, ustępów, czasami brakuje chodników, czasami za drogę wystarcza uklepany (czerwony) piach. Aut mało, jeździ się wszystkim, czym się da - widać najprzeróżniejsze skutery, motory, motory z przyczepkami, tuk tuki, cokolwiek, byle miało kółka i jechało do przodu. Niestety jako, że to "cokolwiek" zazwyczaj ledwo zipie, produkuje duże ilości spalin. Oprócz nich w powietrzu unosi się pył - już pierwszego dnia oczy zaczęły mnie boleć, po trzech strajkowały. Być może to właśnie ten pył amplifikuje uczucie biedy, bo nawet to, co względnie nowe i mogłoby być ładne (samochody z niedużym przebiegiem, domy, uliczne stragany) jest brudne, oblepione pyłem, a więc sprawia wrażenie jeszcze uboższego. Zresztą, potwierdzają to liczby. Chociaż średnia to beznadziejna miara (ale tylko takie dane da się łatwo znaleźć): średnie zarobki to 300 dolarów miesięcznie (zastanawia mnie, czy uwzględnia to wszelkie transakcje bezgotówkowe, jak opłaty za jazdę tuk tukiem czy zakupy na bazarze). Na żadnej liście państw świata posortowanej po pkb, pkb per capita czy jakiejkolwiek innej metryce dobrobytu, Kambodża nie znajduje się w pierwszej setce. Chciałoby się pomóc ludziom tutaj, bo dolar dla mnie i dla nich przedstawia diametralnie inną wartość, ale pytanie jak zrobić to mądrze. Rozdawanie pieniędzy jest złe, bo wspiera lenistwo. Dawanie wysokich napiwków za dobrze wykonaną pracę jest lepsze, ale czy dobre? Usprawiedliwia właścicieli knajp/hotelów za zbyt niskie pensje, przenosi gros zarobków do szarej strefy (mniej pieniędzy w podatkach), wprowadza niezdrową relację (co prawda zakorzenioną dawno temu, bo wczasach kolonialnych) "bogaci turyści - biedni lokalsi". Nie chcę być traktowana, jak "wielka pani z Europy", którą trzeba pocałować w rękę i ona zostawi kilka dolarów. Nie chcę, by wszyscy próbowali zgadnąć, na co mam ochotę i co chcę jeść - wolę jeść to, co lokalni (czyli w szczególności nie pizzę i nie makaron) tak, jak lokalni, chcę relacji partnerskiej z lokalnymi. Przepłacanie za usługi? Niby w porządku, bo jest mi żal i chcę pomóc, ale promuje kombinowanie, oszukiwanie, zresztą nikt nie lubi czuć się wyzyskiwany, i budowanie relacji na współczuciu i litości nie zbliża mnie do relacji partnerskiej.
 |
Kambodża - kraj niesamochodowych pojazdów drogowych |
 |
w turystyce widać ponadzatrudnienie. Kierowców tuk tuków dużo za dużo.
Wynajęcie pana na ośmiogodzinny objazd świątyń kompleksu Angkor Wat
(gdzie przed większość czasu czeka na swoich turystów i nic nie robi, a motor
przejeżdża ze trzydzieści, czterdzieści kilometrów) to koszt 20/25$, zależnie
czy robi się małą czy dużą pętlę. |
Może wobec tego nie należy przyjeżdżać tu w ogóle? Tyle że pieniądze się naprawdę przydadzą - na blogach ludzi, którzy do Azji podróżują regularnie od dawna, czytałam, że Kambodża teraz to Tajlandia dziesięć lat temu. A Tajlandia teraz to już całkiem nowoczesne i cywilizowane państwo, które niesamowicie wzrosło dzięki turystycznemu zastrzykowi środków. To jechać czy nie jechać?
 |
w kraju, w którym ceny są dużo niższe niż w Polsce, było nas stać na
pięciogwiazdkowy hotel. Wybór dyskusyjny. Hotel był absolutnie fantastyczny, ale
mocno kontrastował z otoczeniem. Z drugiej strony, bez tego azylu, ciszy i spokoju,
byłoby mi ciężko przetrwać trzy dni. Po drugie, zarówno Tajlandia, jak
i przede wszystkim Kambodża są krajami, w których latają komary z malarią
i dengą. Niby w okolicach, w których jesteśmy zagrożenie jest praktycznie
zerowe, ale hotel czysty, elegancki, nowy, sprzątany wydaje się być
bezpieczniejszy, a nie ma takiego pojęcia, jak za mało zabezpieczeń przed malarią. |