Epilog naszej długiej podróży to dwa dni w Auckland i czas pożegnań. Z ulubionym hummusem z dynią i słodkim ziemniakiem kumara. Z odmawianiem mleka do herbaty. Z wafelkami Cadbury w mlecznej czekoladzie. Z wytrawnymi bułeczkami "scones" serwowanymi na ciepło i z masełkiem. Z jednopasmowymi mostami na autostradach. Z nowozelandzkim angielskim, w którym większość "e" wymawia się jak "i". Ze świetną infrastrukturą rowerową w dużych miastach. Z wysokim stężeniem pięknych widoków na kilometr. Nowa Zelandio, do zobaczenia!
![]() |
jako Rzym zbudowano na wzgórzach, tako Auckland na wulkanach. I to nie tam, że siedmiu, phi, w okolicy miasta jest tych wulkanów ponad pięćdziesiąt! Tu widok na city z jednego z nich. |
Podsumowując ten miesiąc, bo lubię podsumowania, to jedyne czego żałuję to, że nie dojechaliśmy do Taumatawhakatangihangakoauauotamateapokaiwhenuakitanatahu. Był na liście, ale jednak mimo tego co pisałam w jednym z pierwszych postów, wyspa północna dostała od cyklonu mocno w kość. W wielu miejscach osunęła się ziemia, czasem w bliskiej okolicy atrakcji, które chcieliśmy zobaczyć, czasem pod drogami, którymi chcieliśmy jechać. Jedna z dużych autostrad właśnie do T(55)u działała tylko w jedną stronę, trzeba by było jechać naokoło, wyszłaby z tego spora podróż, zrezygnowaliśmy. Następnym razem!
![]() |
droga zamknięta to częsty widok, rowerem można traktować go trochę mniej poważnie niż autem |
![]() |
:( |
Lubię podsumowania i mimo że o wszystkich tych atrakcjach było, to powiedzmy sobie jeszcze raz jak wygląda moje top 9 nieoczywistych atrakcji Nowej Zelandii. Oglądanie gwiazd w jacuzzi; przyautostradowy płot ze staników; burgery w eks-kościele; (prawie) cheeseburgery w samolocie McDonalda - ich najlepszej filii na świecie; świecące w nocy robaki Arachnocampa luminosa; republika Whangamomona, która za prezydenta miała kozła, żółwia i pudla; pomnik gigantycznej marchewki, bo ktoś kiedyś zorientował się (?!), że gdzieś jest nikomu niepotrzebny (?!) odlew i go sobie przywiózł (?!); kibicowanie treningowi kadry na welodromie i Baldwin Street, bo kolarzy kręcą procenty, a tu procentów było dużo. Do tego oczywiste atrakcje - zwierzęta (alpaki!!! Lwy morskie!!!), górskie wędrówki (Tongariro - najpiękniejszy hike świata i drugi do Muller Hut), dużo krótszych spacerów (na lokalne szczyty, po lesie deszczowym, po parku wulkanicznym), jazda autem w ładniej scenerii dla samej jazdy autem w ładnej scenerii, punkty widokowe na góry, ocean, jeziora, skały, fjordy, las. Tylko to chodzenie i jeżdżenie do góry nogami to jednak uciążliwe było...
![]() |
no to pa! |