Niedzielę (dzień drugi) zaczęliśmy od wycieczki na Harlem. Marzył mi się gospel, ale nic z tego nie wyszło. Raz, że późno wstaliśmy (co ja poradzę, że jet lag omija nas i tym razem - jak zawsze), dwa, że niektórych przestraszyło, że msza trwa zazwyczaj dwie i pół godziny... Był zatem Harlem na
sucho cicho. Ale że niebieskie czyste niebo i pogoda lepsza niż w niedzielę (raptem kilka stopni cieplej, a jaka różnica!), spacerowało się przyjemnie. Kilka migawek:
 |
kościół wyglądający jak kościół to na Harlemie rzadkość :-) większość kościołów Baptystów i innych to pojedyncze domki w szeregowej zabudowie. |
 |
jakiś budynek, prawdopodobnie uniwersytecki |
 |
wiewiór |
 |
przepraszam, czy jest tu gdzieś McDonald's |
 |
typowy dom - dość niski, z czerwonej cegły, z jakże charakterystyczną drabinką na zewnątrz |
 |
pierwszy (i długo jedyny :() teatr, w którym kolorowi pojawiali się na scenie i widowni |
Dzielnica pełna życia, przyznaję, że moje zdjęcia nie do końca to oddają. Dużo Afroamerykanów, nierzadko zagadujących -
how are you,
where are you from. Samochody z uchyloną szybą i muzyką słyszalną w promieniu kilometra. Mięso smażone na chodniku pod namiotem. Taki klimat towarzyszył nam aż do kompleksu uniwersyteckiego (University of Colombia).
Potem mauzoleum Granta, prezydenta Stanów Zjednoczonych z XIX wieku, zwycięzcy wojny secesyjnej. Miejsce dziś zapomniane przez turystów, a jeszcze kilkadziesiąt lat temu uważane za ikonę Nowego Jorku, ważniejszą nawet od Statuy Wolności.
 |
out |
 |
in |
I na koniec perełka. Przy samym Central Parku stoi kościół, zwany świętym Janem niedokończonym.
 |
St. John the Unfinished |
 |
perełka w perełce! Na dokończenie budowy datki zbiera się nowocześnie. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz